środa, 20 lutego 2013

Paul Watson - Strażnik oceanów

Źródło;http://nauka.newsweek.pl/paul-watson--straznik-oceanow,92445,1,1.html

Dla jednych bohater, dla innych ekoterrorysta. Paul Watson, jeden z najsławniejszych obrońców środowiska, znów trafił do aresztu.(Areszt z roku 2012 zobacz więcej Watson aresztowany w Niemczech)
Zarzut – usiłowanie zabójstwa. 61-letni Paul Watson, założyciel i lider organizacji ekologicznej Sea Shepherd Conservation Society, twierdzi, że za oskarżeniami stoi mafia rekinowa, która chce go dopaść i zabić.

Niemiecka policja zatrzymała go na prośbę władz Kostaryki w połowie maja na lotnisku we Frankfurcie nad Menem. Kostarykańska prokuratura oskarża Watsona o próbę staranowania i zatopienia statku rybackiego nielegalnie poławiającego rekiny na Oceanie Spokojnym. Część rybaków twierdzi, że aktywiści Sea Shepherd zachowywali się tak, jakby zamierzali ich zabić.
Wszystko wydarzyło się w kwietniu 2002 roku Watson i jego towarzysze zostali zaproszeni przez władze Kostaryki, by pomagać w ograniczeniu nielegalnych połowów rekinów w pobliżu Wyspy Kokosowej na Oceanie Spokojnym, leżącej w odległości 550 km od wybrzeży Kostaryki. Ten niewielki skrawek lądu został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO► głównie ze względu na otaczające go wody pełne fauny morskiej, w tym rekinów, płaszczek i innych dużych ryb. Jest rajem dla nurków i, niestety, także dla kłusowników.
Smak więzienia 
Watson już wtedy znany był z tego, że nie boi się konfrontacji. W drodze na Wyspę Kokosową natknął się na kuter Varadero I i uznał, że załoga prowadzi nielegalne połowy rekinów. Postanowił dać kłusownikom nauczkę. Postraszył ich działkami wodnymi i racami, a gdy to nie pomogło, podpłynął bliżej i wtedy doszło do kolizji. Relacje obu stron się różnią. Watson twierdzi, że zderzenie było przypadkowe, natomiast właściciel i załoga kutra uważają, że zostali umyślnie staranowani. Tak zeznali prokuratorowi, na wniosek którego Watsona osadzono w areszcie pod zarzutem usiłowania zabójstwa i zniszczenia mienia. Parę dni później został jednak wypuszczony i za radą swojego adwokata natychmiast wyjechał z Kostaryki.
Tym razem trafił do niemieckiego aresztu. Wyszedł po wpłaceniu 250 tysięcy euro kaucji, ale nie może opuszczać Niemiec. Kostaryka ma teraz trzy miesiące na dostarczenie wszystkich dokumentów. Ostateczną decyzję w sprawie ekstradycji podejmą niemieccy ministrowie sprawiedliwości i spraw zagranicznych. „Nie chodzi o mnie, ale o wieloryby, rekiny, delfiny i inne masowo zabijane morskie zwierzęta. Jesteśmy coraz skuteczniejsi, więc wrogowie oceanów użyją każdego sposobu, by nas powstrzymać” – oświadczył Watson zaraz po opuszczeniu aresztu.
Twierdzi, że robi to, co powinny robić rządy – wymusza przestrzeganie przepisów chroniących morza i oceany przed nielegalną działalnością człowieka. Wyrusza więc, by po swojemu wymierzać sprawiedliwość. Wiosną tego roku wraz z grupą towarzyszy Watson rozpoczął polowanie na wielorybniczy statek Sierra od dawna podejrzewany o prowadzenie na Atlantyku nielegalnych połowów wielorybów. Ścigał go bezskutecznie po oceanie, aż w końcu dopadł w lipcu w portugalskim porcie Porto i tam staranował.
Siekiera na szyję brata 
Kiedy Watson atakował Sierrę, miał już za sobą rozstanie z organizacją Greenpeace, do której należał od początku, był jednym z najbardziej aktywnych działaczy. Wcześniej studiował na Simon Fraser University w Vancouver, uczelni zwanej Berkeley Północy z racji dużej aktywności ruchów pacyfistycznych. Zaciągał się na okręty pływające po Pacyfiku i Oceanie Spokojnym, a gdy wracał do Vancouver, uczestniczył w rozmaitych akcjach protestacyjnych, np. w okupowaniu terenów sprzedawanych przez miasto firmom hotelarskim. Wyróżniał się odwagą i radykalizmem. W 1971 r. wziął udział w pacyfistycznym rejsie, którego celem był poligon nuklearny Amchitka na Alasce. Wtedy narodził się ruch Greenpeace. W 1975 r. na zodiakach – słynnych dmuchanych pontonach, do których sentyment pozostał mu do dziś – wpłynął wraz z grupą znajomych między wieloryby a radzieckie statki wielorybnicze. Ryzykowali życie.
To był przełomowy moment. Wtedy Watson postanowił ratować wieloryby, foki i inne morskie zwierzęta. Coraz bardziej skłaniał się ku radykalnym metodom obrony środowiska. W latach 1976-1977 zorganizował akcje przeciwko masowym rzeziom fok zabijanych dla futra w północno-wschodniej Kanadzie. Podczas drugiej wyprawy rzucił się z wściekłością na jednego z myśliwych. Nigdy wcześniej żaden wolontariusz Greenpeace nie był tak agresywny. Zachowanie Watsona uznano za złamanie pacyfistycznego etosu organizacji.
Został wyrzucony z zarządu (stosunkiem głosów 11:1, tylko on był przeciwny), a potem opuścił organizację. Robert Hunter, jeden ze współzałożycieli Greenpeace’u, tak to potem opisał: „Był jednym z naszych najbardziej wojowniczych braci. Zawsze chciał być w centrum i spychał innych na bok. Buntował, tworzył podziały. Nie było rady, musieliśmy to przeciąć, choć siekiera spadła na szyję naszego brata”.
Greenpeace zawsze był i jest przeciwny łamaniu prawa i stosowaniu przemocy. Watson tymczasem coraz bardziej zbliżał się do radykalnych ekologów, uważających, że w uzasadnionych wypadkach akty agresji mogą skutecznie powstrzymać destrukcję planety. Jednym z przyjaciół Watsona został starszy od niego o trzy lata Dave Foreman, współzałożyciel ruchu Earth First!, którego członkowie dokonywali aktów sabotażu, aby uniemożliwić wycinkę dziewiczych lasów w zachodniej części USA. W bliskim kręgu znajomych Watsona znalazł się też Edward Abbey, autor powieści „The Monkey Wrench Gang” o grupie ekologów niszczących urządzenia wykorzystywane przy działaniach szkodliwych dla środowiska. Zainspirowała ona wielu radykalnych ekologów. Jej przesłanie brzmiało: „Skoro dzika przyroda jest wyjęta spod prawa, tylko łamiąc prawo, możemy ją ocalić”.
Zwarcia morskie 
W latach 80. Watson kontynuował krucjatę w obronie oceanów. W listopadzie 1986 roku zatopił w Rejkjawiku dwa statki Hvalur 6 i Hvalur 7, połowę islandzkiej flotywielorybniczej. Dwoje jego ludzi zniszczyło centrum wielorybnicze na lądzie – aktywiści rozbili komputery, generatory prądu, sprzęt wykorzystywany do oprawiania złowionych wielorybów. Watson podkreślał, że nie był to akt przemocy, bo nikomu nic się nie stało. Świat jednak potępił tę akcję.Watson się tym nie przejął i kroczył własną drogą. Starał się jednak raczej zastraszać i utrudniać życie tym, których uważał za szkodników i przestępców, niż dokonywać aktów sabotażu.
Do argumentów moralnych dołączył prawne. Dowodził, że atakuje jedynie tych, którzy naruszają obowiązujące przepisy, prowadząc nielegalne połowy rekinów, tuńczyków czy delfinów. Raz już, w latach 90., przesiedział w holenderskim areszcie ekstradycyjnym dwa i pół miesiąca na podstawie listu gończego wystawionego przez Norwegów, którzy zaocznie skazali go za zatopienie w roku 1992 statku wielorybniczego Nybraena stacjonującego na Lofotach. Dokonał tego razem z towarzyszką, kiedy cała załoga przebywała na lądzie na przyjęciu bożonarodzeniowym. „To nasz prezent świąteczny dla oceanu” – oznajmił. Do ekstradycji w końcu nie doszło. Norwegia nie dostarczyła na czas niezbędnych dokumentów.
Ulubionym sposobem walki Watsona z wielorybnikami były i są zwarcia morskie. Jego statki podpływały blisko do tropionych jednostek, ryzykując zderzenie. Zwykle zresztą do takich kolizji dochodziło. W 1994 r. nie wahał się ruszyć z impetem w kierunku uzbrojonego okrętu norweskiej straży wybrzeża. Bez wątpienia odwagi nie można mu odmówić. Także w głoszeniu poglądów.Watson uważa, że Ziemię powinno zamieszkiwać nie więcej niż miliard ludzi. Od obrońców środowiska oczekuje, że nie będą jedli mięsa i jego produktów ani ryb. Wstęp na jego statki mają tylko wegetarianie.
Człowiek jest wirusem 
Za swoją największą winę uważa to, że jego statki spalają ropę. „Z drugiej strony dzięki temu unieszkodliwiliśmy trochę jednostek. To nasz wkład w ochronę klimatu” – mówi w wywiadzie umieszczonym na stronie internetowej jego organizacji.
Nie wierzy korporacjom. Krytykuje też międzynarodowe organizacje ekologiczne. Uważa je za biurokratyczne machiny pełne ludzi pozbawionych odwagi i pasji, którzy chcą robić kariery. „Podziwiam tych, którzy w obronie roślin i zwierząt potrafią zaryzykować życie” – podkreśla. Jego zdaniem wieloryby są znacznie bardziej inteligentne niż ludzie. Kiedyś ich zabijanie porównał do Holokaustu.Człowieka uważa za wirusa pasożytującego na nosicielu (czyli Ziemi) i gotowego go uśmiercić.
W połowie zeszłej dekady Watson pojawił się po raz pierwszy w pobliżu Antarktydy, aby powstrzymać połowy wielorybów prowadzone przez japońskie statki. Nie miał jeszcze wtedy odpowiednio dużych, szybkich i wytrzymałych statków, aby móc wcielić w życie swoją taktykę innowacyjnych działań bezpośrednich, czyli nękania, przeszkadzania i prowokowania kolizji.
Wtedy też zaczął wywieszać na maszt piracką flagę, która stała się logo jego organizacji. Niczym piraci tropi statek, ściga, a następnie zbliża się i przystępuje do operacji. W ruch idą działka wodne, puszki ze śmierdzącymi substancjami, przedmioty blokujące stery. Dochodzi do kolizji ze statkami wielorybników. Obie strony obwiniają się o przemoc i agresję. A publiczność zwykle staje po stronie dobrego pirata ratującego masakrowane wieloryby.

Brak komentarzy: