Zamachy, podpalenia czy napady zazwyczaj kojarzą nam się z
niebezpieczeństwami mogącymi zagrażać nam w slumsach, rejonach
ogarniętych wojną czy kluczowych dla terrorystów. Okazuje się jednak, że
metody te stosują również osoby, którym na sercu leży … ochrona środowiska
naturalnego. Choć ekolodzy przeważnie postrzegani są jako nieszkodliwi
i, co najwyżej, lekko zwariowani, potrafią także używać najbardziej
radykalnych środków, by osiągnąć swój cel.
Zanim współczesne społeczeństwa zrozumiały, jak ważna jest ekologia,
minęło wiele lat, podczas których liczne organizacje, wykorzystując
najróżniejsze sposoby, starały się poszerzyć powszechną świadomość w tym
zakresie. Niestety, niektórzy ludzie nie byli zadowoleni z powolnego
tempa zachodzących zmian i wybierali drogę na skróty. Dokonywali
zamachów i podpaleń, zyskując miano ekoterrorystów.
Miłe złego początki
O ile większość ataków definiowanych jako ekoterrorystyczne ma miejsce w
USA, to początków radykalizmu ruchów ekologicznych należy szukać w
Wielkiej Brytanii. Ślub Księcia Williama i Kate Middleton przyciągnął
miliony widzów na całym świecie. Jednak większość z nich raczej
niechętnie oglądałaby inną rozrywkę brytyjskiej arystokracji – polowanie
na lisy z nagonką.
Niezgoda na ten proceder była powodem powołania w latach 60. Hunt
Saboteurs Association. Organizacja ta zakłócała polowania poprzez
blokady dróg czy wylewanie chemikaliów, uniemożliwiających psom
tropienie lisów.
Akcje te wydawały się członkom za niedostatecznie spektakularne i za
słabo oddziałujące na opinię publiczną, więc stworzyli tzw. Grupę
Miłosierdzia (ang. Band of Mercy), atakującą instytuty naukowe, które
przeprowadzały wiwisekcje. Niektórzy ekologiczni aktywiści uznali, że
jest to jedyna właściwa droga działania, i sformowali Animal Liberation
Front (ALF).
Nabierając pędu…
Członkowie ALF, podpierając się naukami australijskiego etyka Petera
Singera, postanowili działać z zastosowaniem przemocy. Jednym z nich był
Ron Coronoado, który został skazany na 3,5 roku więzienia za podpalenie
laboratorium na Uniwersytecie w Michigan.
Coronado, poprzednio aktywny członek organizacji walczącej z połowami
wielorybów, po wyroku stał się bohaterem, publicznie chwaląc niezgodne z
prawem działania obrońców zwierząt. Jego aktywność zaowocowała wzrostem
popularności całego ruchu.
Animal Liberation Front dodatkowo dokumentował wszystkie „akcje
bezpośrednie” za pośrednictwem swojego biura prasowego w Minnesocie.
Nie tylko zwierzęta
W latach 90. ALF zyskała partnera – Earth Liberation Front (ELF), który
został sformowany na bazie wielu autonomicznych grup, organizacyjnie
przypominających nieco Al-Kaidę. Ruch ten miał za zadanie atakować firmy
niszczące środowisko i pokazywać opinii publicznej „zbrodnie”
dokonywane na środowisku naturalnym.
Ruch odpowiada za zniszczenie kurortu Vail w Kolorado, co uważa się za
najbardziej spektakularny atak ekoterrorystyczny w Stanach Zjednoczonych
(suma szkód przekroczyła 12 milionów dolarów). Na tym się nie
skończyło – w 2003 r. aktywiści spalili kompleks budowlany w San Diego,
zostawiając baner z napisem: „Jeśli wybudujecie, my to spalimy”.
W tym czasie ELF zyskała ideologa w osobie Craiga Rosebraugha, który
połączył kwestie ochrony środowiska z nierównościami społecznymi i silną
retoryką antywojenną. Odtąd ruch miał wykorzystywać ekoterror do walki z
rządem i kapitalizmem.
Zderzenie cywilizacji?
W odpowiedzi na wyemitowany w 1998 r. przez BBC film dokumentalny
opisujący złe traktowanie zwierząt doświadczalnych przez prywatną
firmę
biotechnologiczną Huntingdon Life Sciences, powstała organizacja
nazwana Stop Huntingdon Animal Cruelty (SHAC). Grupa ta, skupiająca
ekologicznych aktywistów po obu stronach Atlantyku, wykorzystywała metody wypracowane przez ALF i ELF.
SHAC od początku skupiała się na atakowaniu firm współpracujących z
Huntington Life Sciences. Bomby dymne, szum medialny i groźby wysyłane
do pracowników okazały się na tyle skuteczne, że z kooperacji wycofały
się takie korporacje jak Citigroup czy Merill Lynch.
Niestety, aktywiści zaczęli też podkładać domowej produkcji bomby, a
2001 r. napadli na jednego z dyrektorów Huntington Life Sciences,
dotkliwie bijąc go kijami bejsbolowymi.
Unabomber – zielone szaleństwo
Ted Kaczyński, uzdolniony absolwent Harvardu i doktor matematyki
Uniwersytetu w Michigan, jest odpowiedzialny za śmierć trzech osób i
zranienie dwudziestu trzech. Wysyłane przez niego mordercze paczki-bomby
zajmowały uwagę amerykańskich śledczych od 1978 do 1995 roku.
Ten niewątpliwie uzdolniony człowiek uznał, że rozwój technologii
niszczy świat. Zaczytując się Jacquiem Ellulem i autorami z kręgu
anarchoprymitywizmu, zradykalizował się – zamieszkał w leśnym szałasie
bez dostępu do wody i prądu.
Wikipedia, Theodore Kaczynski po aresztowaniu
Po osadzeniu, korzystając z szumu medialnego, wydano jego manifest
„Społeczeństwo przemysłowe i jego przyszłość”. Dopiero wtedy do opinii
publicznej dotarły „ekologiczne” motywy stojące za jego terrorystyczną
działalnością. Ted Kaczyński, ze względu na długi czas swojej
działalności, „skuteczność”, no i ofiary w ludziach, pozostaje
najbardziej radykalnym przykładem ekoterrorysty.
Ponure memento
Meksyk, jak dotąd, nie był kojarzony z ekoterroryzmem. Co najwyżej, jak
się wydawało, zagrożenie mogły stanowić wszechobecne tam kartele
narkotykowe. Jednak również w tym kraju powstała grupa, która za zadanie
stawia sobie zniszczenie cywilizacji, a zaczęła od bombowego ataku na
Monterey Institute of Technology and Higher Education w Meksyku.
Individualidades Tendiendo a lo Salvaje (ITS) odwołują się do
anarchoprymitywizmu, zakładając zniszczenie współczesnej cywilizacji i
powrót ludzkości do okresu znanego z malunków w jaskiniach Chauvet i
Lascaux. Grupa przyznała się do zabójstwa naukowca, Ernesto Mendeza
Salinasa (choć policja twierdzi, że powody zabójstwa były inne). Roger
Griffin z Oxford Brookes University uważa, że ITS przywodzi na myśl
uaktualnioną wersję Unabombera.
Artur Olejniczak/mnd, WP.PL
Zobacz też
Jakie będą skutki globalnego ocieplenia?
Straszny śmietnik na dnie morza
odkrywcy.pl/kat,111400,name,Ekologia,kategoria